- 14.05.2019
- /
- Kategoria:

Co prawda rząd dość zdecydowanie zaczyna odcinać się od tego pomysłu, jednak chęć zlikwidowania zjawiska fikcyjnego prowadzenia działalności gospodarczej pozostała. Okazuje się, że już dziś obowiązujące przepisy pozwalają na weryfikację takich działalności. Pytanie tylko, na ile okażą się one skuteczne.
Które urzędy mogą zainteresować się weryfikacją autentyczności prowadzenia działalności gospodarczej?
Na chwilę obecną są trzy urzędy, które mogą i zapewne będą interesować się tym tematem. Każdy z nich działa jednak oddzielnie, tym samym mając różne uwarunkowania prawne. Te urzędy to:
- Urząd Skarbowy (US)
- Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS)
- Państwowa Inspekcja Pracy (PIP)
Niestety, każdy z tych urzędów może mieć odmienne zdanie w kwestii, czy dana osoba jest faktycznym przedsiębiorcą, czy też został tam wręcz „wypchnięty” przez pracodawcę.
Jakie jest obecne stanowisko rządu w kwestii fikcyjnego samozatrudnienia?
Ministerstwo Finansów, mimo wycofania się z kontrowersyjnego pomysłu wprowadzenia testu przedsiębiorcy, nie zrezygnowało z chęci oddzielenia rzeczywiście samozatrudnionych od tych, dla których jednoosobowa działalność gospodarcza jest tylko uchyleniem się od wyższych obciążeń podatkowych w stosunku do umowy o pracę.
Zdaniem Pani Jadwigi Emilewicz, Minister Przedsiębiorczości i Technologii, nie jest przewidywane wprowadzenie nowych, kontrolnych instrumentów prawnych (jak pierwotnie zapowiadany test przedsiębiorcy). Jednak sama weryfikacja przebiegać będzie i to na podstawie obecnego stanu prawnego. Pytanie tylko, czy dzisiejsze przepisy są w stanie zagwarantować skuteczność takiej weryfikacji.
Jak w praktyce wygląda kontrola autentyczności prowadzenia działalności gospodarczej w chwili obecnej?
Otóż obecnie może być tak, że dany przedsiębiorca może być różnie traktowany przez każdy z kontrolujących go urzędów. Czysto teoretycznie może się bowiem okazać, że dana osoba będzie uznawana przez fiskus za przedsiębiorcę, ZUS uzna go za zleceniobiorcę nieprowadzącego działalności gospodarczej, a PIP – za pracownika. To może być skrajny przykład, tym niemniej obrazuje problemy interpretacyjne jakie występują pomiędzy różnymi instytucjami.
Być może takie sytuacje nie miałyby miejsca, gdyby urzędy częściej wymieniały się informacjami. Przecież gdyby w sytuacji, gdy jeden z urzędów (np. ZUS) zakwestionował tytuł do oskładkowania, jednocześnie przekazał te informacje do drugiego urzędu (US), efekty byłyby lepsze. Dziś taka współpraca pomiędzy urzędami jest niezwykle rzadkim przypadkiem. I to mimo, iż w myśl obecnie obowiązujących przepisów urzędnicy są zobowiązani do przekazywania sobie nawzajem takich informacji. Podstawą prawną jest dziś art. 52, pkt.1 litera h ustawy z 16 listopada 2016 roku o Krajowej Administracji Skarbowej (Dz.U. z 2019 r. poz. 768 ze zm.).
Dodatkowo w PIP od 2010 roku funkcjonuje porozumienie zawarte z ZUS. Mówi ono o współdziałaniu i wzajemnej wymianie informacji pomiędzy tymi urzędami. Z kolei brak takiego porozumienia z US. Co ciekawe, jeśli już jeden z urzędów wystosuje do drugiego pismo, dla drugiego nie jest ono wiążące. To znaczy, że nie ma konieczności podjęcia jakichkolwiek działań.
Czy ta sytuacja może ulec zmianie w najbliższym czasie?
Okazuje się, że tak i to już niedługo. Po 1 stycznia 2020 roku zaczną obowiązywać przepisy nakazujące ZUS przekazywanie danych drogą elektroniczną do Centralnego Rejestru Danych Podatkowych. Istnieje zatem duże prawdopodobieństwo, iż wymiana informacji pomiędzy urzędami zacznie być częstsza i skuteczniejsza.
Przykładowo załóżmy, że samozatrudnienie u danej osoby zakwestionowały tak ZUS, jak i US. W takim przypadku dla PIP powinien to być sygnał, by złożyć powództwo o ustalenie stosunku pracy w imieniu domniemanego pracownika. Pytanie jednak, czy sam kontrahent samozatrudnionego powinien wówczas w miejsce kontraktu zawrzeć umowę o pracę.
Czy zatem ustalenia jednego organu kontroli powinny być wykładnią dla drugiego?
Zdaniem ekspertów, takie podejście nie powinno mieć miejsca, poza tym może okazać się niebezpieczne. Przecież wystarczy błędne rozpoznanie sytuacji przez jeden z organów i automatyczne przejście takiego rozpoznania na drugi organ. Przedsiębiorca będzie w tej sytuacji osobą pokrzywdzoną, będzie miał prawo wystąpić z roszczeniem do sądu, ale ten z kolei będzie miał problem wobec której decyzji administracyjnej prowadzić postępowanie.
Jednoznacznej procedury w tym zakresie nie ma. Być może takie kwestie powinny uregulować dodatkowe przepisy. Wówczas samozatrudniony miałby jasność w temacie przysługującej mu drogi odwoławczej. Dziś przykładowo w sytuacji, gdy ZUS zakwestionuje samozatrudnienie, tak naprawdę nie wiadomo jakie konsekwencje będą na niwie podatkowej.
Złożoność problematyki zakwestionowania samozatrudnienia na gruncie podatkowym, ubezpieczeniowym i prawa pracy jest ogromna. I to zarówno dla samozatrudnionych, jak i współpracujących z nimi przedsiębiorstw. Ujednolicenie obowiązujących regulacji, a nawet samej tylko praktyki ich stosowania, będzie bardzo trudne, a jednocześnie niepożądane. Wiązałoby się to z ogromnymi kosztami, a jednocześnie cel poszczególnych regulacji jest inny.
Ponadto, próba ujednolicenia skutków kontrolnych wymagałaby ogromnych, wręcz kompleksowych, zmian w prawie, jak i przebudowy całego systemu, łącznie z odwoławczą ścieżką sądową. By to osiągnąć, należałoby wrócić do idei jednolitego kontraktu (czy też jednolitej umowy o pracę). Idea ta zakładała wyrównanie poziomu opodatkowania i oskładkowania bez względu na podstawę świadczenia pracy. Mogłoby to uporządkować system, ale jednocześnie byłaby to duża zmiana, niekoniecznie korzystna dla wielu przedsiębiorców. Pytanie też, czy jej skutkiem nie byłoby wyrzucenie wszystkich samozatrudnionych poza działalność gospodarczą.
Jak na chwilę obecną wygląda sytuacja z kontrolą samozatrudnionych?
Praktyka gospodarcza pokazuje, iż mimo tego, że zapowiadany test przedsiębiorcy nie powstał i raczej nie powstanie, to już dziś samozatrudnieni mają do czynienia z różnymi kontrolami. Okazuje się bowiem, że osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą (czyli między innymi samozatrudnieni), spotykają coraz częstsze kontrole ze strony urzędników. Co ciekawe, mówimy tu o urzędnikach US, jak i ZUS. Inspektorzy częstokroć żądają okazania umów współpracy, by weryfikować czy nie ma tam zapisów o zakazie konkurencji, co sugerowałoby fikcyjne samozatrudnienie. Dopytują też o liczbę podmiotów, z którymi dany przedsiębiorca współpracuje. Zdaniem urzędników bowiem współprac z jednym tylko podmiotem, obwarowana dodatkowo zakazem konkurencji, może być podstawą do podważenia charakteru takiej współpracy.
Dodatkowo podczas tego typu kontroli sprawdza się też stopień zorganizowania działalności gospodarczej pod kątem wykorzystywania środków technicznych, którymi dysponuje przedsiębiorca, jak i uzależnienie organizacyjne od zleceniodawcy. Oczywiście te wszystkie badane kwestie nie przesądzają na zasadzie zero/jedynkowej o możliwości zakwestionowania samozatrudnienia. Taki wynik może dać dopiero kompleksowa ocena całości działalności danego przedsiębiorcy. Nie bez znaczenia jest tu także ustalenie rzeczywistego przebiegu współpracy, gdyż nie zawsze jest ona zgodna z tą opisywaną w dokumentach.
Czy pomysł weryfikowania pozorności prowadzenia działalności gospodarczej jest czymś nowym?
Okazuje się, że wcale nie. Już w latach poprzednich tego typu kontrole były prowadzone. Dotyczyło to choćby kontraktów menedżerskich, które ostatecznie globalnie uznane zostały za działalność wykonywaną osobiście i rozliczaną jak umowy zlecenia, a nie kontrakty B2B.
Tak więc prowadzone obecnie kontrole nie są czymś nowym. I co istotne, nie ma potrzeby tworzenia nowych regulacji czy przepisów, by takie kontrole prowadzić.
Co ciekawe, znaleźć można wiele przykładów, gdy wynik kontroli będący korzystny dla fiskusa, jest podstawą do dużo niższych wymagań wobec działalności gospodarczej niż samozatrudnionych. Dzieje się tak w przypadku choćby sporów dotyczących sprzedaży czy wynajmu lokali. Najem dwóch czy trzech lokali bywa już dla urzędników wystarczający do uznania danej działalności jako działalności gospodarczej, bez szczegółowego badania stopnia zorganizowania działalności, czy też ryzyka gospodarczego.
Tym niemniej, mimo istnienia narzędzi, skala kontroli samozatrudnienia nie była do tej pory zbyt duża.
Jak kontroluje ZUS?
Na chwilę obecną ZUS może przeprowadzić kontrolę u osoby prowadzącej jednoosobową działalność gospodarczą, opłacającej składki na ZUS tylko za siebie i stwierdzić, że ta osoba nie podlega ubezpieczeniu z tytułu prowadzenia tej działalności. Może to wynikać z faktu, iż dana osoba współpracuje tylko z byłym pracodawcą, posiadając jednocześnie w umowie współpracy zapis o zakazie konkurencji. To może być podstawą dla ZUS, by uznać, że nie ma tu podstaw do zastosowania takiej podstawy wymiaru składek, jak dla działalności gospodarczej. W zakresie kontroli inspektor ma prawo badać wszelkie dokumenty mające związek ze sprawą, a kontrolowany ma obowiązek te dokumenty udostępnić.
Często zdarzają się sytuacje, gdy daną działalność gospodarczą uznaje się za fikcyjną, zgłoszoną tylko do ZUS celem uzyskania wysokiego świadczenia chorobowego. Do 2016 roku ZUS wydawał wiele takich decyzji, szczególnie dotyczących przyszłych matek, które będąc już w ciąży rejestrowały działalność, opłacały jedną wysoką składkę, by potem otrzymywać wysoki zasiłek chorobowy i macierzyński. Po zmianie przepisów w tym zakresie taki manewr jest już nieopłacalny.
Uznanie samozatrudnienia za umowę o pracę przez kontrolerów ZUS jest obecnie praktycznie trudne do zrealizowania. Do tej pory inspektorzy raczej skupiali się na umowach o dzieło, uznając je często za podlegające oskładkowaniu jak umowy zlecenia. Natomiast uznanie świadczenia usług za stosunek pracy powoduje pewne komplikacje. Z jednej strony ZUS uzna danego przedsiębiorcę za pracownika, a z drugiej strony, dopóki sam przedsiębiorca lub PIP nie wystąpią do sądu z odpowiednim wnioskiem, nie można wobec niego zastosować przepisów prawa pracy.
Skutkiem uznania samozatrudnionego za pracownika byłaby konieczność zwrotu zapłaconych przez niego składek ubezpieczeniowych, a jednocześnie wystąpienie do jego kontrahenta o zapłatę składek jako należnych za pracownika. Wiązałoby się to z korektą złożonych już deklaracji, zgłoszeniem samozatrudnionego jako pracownika i opłaceniem za niego składek.
Jak kontroluje US?
Urzędy skarbowe mogą przeprowadzać swe kontrole na podstawie art. 5b ustawy z dnia 26 lipca 1991 roku o podatku dochodowym od osób fizycznych (Dz.U. z 2018 r., poz. 1509 ze zm.). Przepis ten precyzuje kogo nie uznaje się za przedsiębiorcę.
Co istotne, uznanie w myśl tych przepisów, iż dana osoba nie jest przedsiębiorcą nie powoduje jednoczenie uznania go za pracownika. Ponadto, takie zakwestionowanie może dotyczyć tylko jednej czynności, podczas gdy pozostałe nadal uznawane mogą być za zgodne z prowadzeniem działalności gospodarczej. Fiskus może tylko stwierdzić, że od danej czynności przedsiębiorca winien płacić podatek taki, jak dla stosunku pracy.
Tym samym US nie musi udowodnić stosunku pracy, tylko zakwestionować prowadzenie działalności gospodarczej. Wynika to bezpośrednio z ustawy o PIT i VAT, gdzie wskazane są okoliczności wykluczające prowadzenie działalności gospodarczej. Dotyczą one rozkładu odpowiedzialności i ryzyka, kierownictwa i związania co do miejsca i czasu wykonywania czynności.
Uznanie przez kontrolerów US, iż dana czynność nie jest związana z działalnością gospodarczą powodować będzie zakwalifikowanie przychodu jako uzyskanego z działalności wykonywanej osobiście. To z kolei powoduje powstanie dwojakiego rodzaju skutków:
- Taki przychód zostanie opodatkowany według skali progresywnej (18 i 32%, bez możliwości skorzystania z podatku liniowego w wysokości 19%), bez możliwości odliczenia kosztów uzyskania przychodu jak przy działalności gospodarczej. W tej sytuacji płatnikiem zaliczek na podatek dochodowy staje się przedsiębiorstwo, z którym samozatrudniony ma podpisaną umowę.
- Jeśli o ustaleniach US dowie się ZUS, może równolegle wszcząć własną kontrolę i uznać, że samozatrudniony powinien odprowadzić składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne nie jak przy działalności gospodarczej, ale od całości przychodu, jak w przypadku umów zlecenia.
Tym samym ZUS nie ma konieczności uznawania danego stosunku za zatrudnienie pracownicze, a swój cel osiągnie (oskładkowanie całości przychodu).
Co nie jest działalnością gospodarczą według obecnie obowiązującego w Polsce prawa?
Otóż przepisy prawne wyróżniają rodzaje czynności, które nie mogą zostać uznane za działalność gospodarczą. Według ustawy o PIT działalnością gospodarczą nie są czynności, dla których spełnione są jednocześnie poniższe warunki:
- odpowiedzialność wobec osób trzecich za rezultat czynności oraz ich wykonywanie ponosi osoba, która je zleca
- są one wykonywane pod kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez zlecającego
- wykonujący te czynności nie ponosi ryzyka gospodarczego związanego z prowadzoną działalnością
Natomiast ustawa o VAT precyzuje, iż w zakres pojęcia „działalność gospodarcza” nie mieszczą się czynności, z których otrzymywane są przychody:
- wymienione w art. 12 ust. 1-6 ustawy o PIT (m.in. przychody ze stosunku służbowego, stosunku pracy, członkostwa w rolniczej spółdzielni produkcyjnej lub innej spółdzielni zajmującej się produkcją rolną)
- wymienione w art. 13 pkt. 2-9 ustawy o PIT (przychody z działalności wykonywanej osobiście), jeżeli wykonanie tych czynności opiera się na stosunku prawnym pomiędzy zlecającym czynności i osobą je wykonującą, który obejmuje warunki realizacji, wynagrodzenie i odpowiedzialność zlecającego wobec osób trzecich.
Kiedy należy uznać, że mamy do czynienia ze stosunkiem pracy bądź umową zlecenia?
Daną czynność należy uznać za stosunek pracy, gdy spełnione są dwa, poniżej wymienione kryteria:
- pracownik wykonuje pracę określonego rodzaju na rzecz pracodawcy i pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie przez niego wyznaczonym
- pracodawca zatrudnia pracownika za wynagrodzeniem
Z kolei, by daną czynność móc uznać za umowę zlecenia, spełnione muszą być jednocześnie dwa warunki:
- zleceniobiorca zobowiązuje się do dokonania określonej czynności prawnej/wykonania usługi dla dającego zlecenie
- zleceniodawca wypłaca wynagrodzenie (jeżeli ani z umowy, ani z okoliczności nie wynika, że zleceniobiorca zobowiązał się wykonać zlecenie bez wynagrodzenia).
Jakie konsekwencje wywoływać będą, takie jak powyżej, wyniki kontroli urzędów?
Otóż przede wszystkim przedsiębiorstwa, które mają podpisane umowy z samozatrudnionymi czekać będzie korekta złożonych już dokumentów rozliczeniowych i opłacanie zaległych składek ZUS i zaliczek podatkowych. Samozatrudniony z kolei nadal musiałby opłacać składki na ubezpieczenie zdrowotne, jak dla osoby prowadzącej działalność gospodarczą. I to pomimo, iż jego kontrahent będzie musiał odprowadzać pełne składki z tytułu czynności uznanych za wykonywane osobiście. Dochodziło by wtedy do dublowania tytułów do ubezpieczenia społecznego. I to nawet w sytuacji, gdyby samozatrudniony nie osiągał innych dochodów.
Podsumowując, skutki prawne uznania samozatrudnionego przez kontrolerów ZUS, US czy PIP za osobę będącą pracownikiem będą bardzo poważne. Do najistotniejszych należeć będą:
- utrata prawa do rozliczania się z podatków i składek na ubezpieczenie społeczne jak przedsiębiorca
- utrata prawa do podatku liniowego na rzecz skali progresywnej
- utrata prawa do rozliczania faktycznie poniesionych kosztów uzyskania przychodu
- utrata prawa do rozliczania ewentualnych strat z lat ubiegłych
- utrata prawa do rozliczania VAT z faktur zakupowych
- utrata prawa do wystawiania faktur VAT
Ponadto, duże problemy i koszty wystąpią po stronie przedsiębiorstw współpracujących z samozatrudnionymi. Będą to korekty złożonych zeznań, odpowiedzialność za nieopłacone składki wobec ZUS i US, jak i utrata prawa do odliczeń VAT z faktur wystawionych przez samozatrudnionego.
Autor Szukam Pracy - Portal z ogłoszeniami o pracy